Archiwa tagu: diabetologia

Prof. Leszek Czupryniak: Nie wystarczy dobrze leczyć, trzeba też dobrze zorganizować leczenie

Praca diabetologa często wymaga wyjścia poza teren szpitala, również do mediów, żeby mówić o cukrzycy, a także brania udziału w kampaniach edukacyjnych – mówi prof. Leszek Czupryniak, laureat Nagrody Zaufania Złoty OTIS 2020, za odwagę i skuteczność we wprowadzaniu przełomowych rozwiązań w zdrowiu publicznym oraz całokształt dokonań naukowych i edukacyjnych.

Panie Profesorze, od wielu lat leczy Pan chorych na cukrzycę, ale też od zawsze angażował się Pan w szereg akcji zmierzających do poprawy leczenia pacjentów – myślę tu o wieloletnich staraniach o udostępnienie nowoczesnych leków przeciwcukrzycowych – a także w kampanie dotyczące przeciwdziałaniu cukrzycy. Był Pan szefem PTD, działa Pan od lat w EASD (Europejskim Stowarzyszeniu ds. Badań nad Cukrzycą). Skąd ta żyłka edukatora społecznika? Czy diabetolog musi ją mieć?

Każdy lekarz taką żyłkę musi mieć, zwłaszcza jeśli zajmuje się chorobami przewlekłymi, jak cukrzyca. Cukrzyca typu 2 jest w prostej linii powikłaniem nadwagi i otyłości. To choroba, która przez długi czas nie daje żadnych objawów, choć wysokie stężenie cukru we krwi już niszczy naczynia krwionośne. To choroba społeczna, bardzo egalitarna, dotyczy osób w każdym wieku. Diabetologów można w pewien sposób porównać do lekarzy, którzy na początku XX wieku zajmowali się leczeniem chorób zakaźnych, będących wówczas największym wyzwaniem medycyny. Lekarze szukali wtedy nie tylko sposobów leczenia, ale też zapobiegania rozprzestrzenianiu się tych chorób, dbając o higienę, kanalizację, budując szpitale. Tacy lekarze jak np. Tytus Chałubiński czy Seweryn Sterling nie tylko leczyli, ale też zajmowali się poprawą warunków sanitarnych, leczenia w szpitalach.

Na początku XX wieku niesprzyjające warunki powodowały rozwój chorób zakaźnych; z tego powodu ludzie umierali. Problemy zdrowotne, z którymi dziś borykamy się u naszych pacjentów, są również spowodowane niesprzyjającymi warunkami życia, co powadzi do rozwoju nadwagi, otyłości i cukrzycy typu 2. Czasem używam sformułowania, że cukrzyca typu 2 jest „kiłą XXI wieku”. Na swój sposób cukrzyca jest bowiem chorobą zakaźną: najczęściej gdy rodzice są otyli, otyłe są również dzieci, co prowadzi do cukrzycy.

Skąd u Pana ta żyłka społecznika?

Już w okresie licealnym trochę działałem w podziemiu (był to okres stanu wojennego), byłem też przewodniczącym klasy, a potem na studiach starostą roku. Starałem się rozwiązywać problemy, które były wokół mnie, reprezentowałem klasę, rok studiów. Podobnie zadziało się w diabetologii. Przykład: gdy objąłem stanowisko kierownika Kliniki Diabetologii WUM, zauważyłem, że często trafiali do nas chorzy z pobliskiego DPS-u z wysokimi stężeniami cukru. Zorientowaliśmy się, że przyczyną jest to, że nie byli w odpowiedni sposób leczeni insuliną. Zadzwoniłem do dyrektor tej placówki z pytaniem, czy może moglibyśmy im pomóc. Pani dyrektor chętnie się zgodziła, dlatego razem z pielęgniarką edukacyjną poszliśmy do DPS-u, przyjrzeliśmy się, jak wygląda mierzenie cukru, podawanie insuliny, wskazaliśmy, co można poprawić w leczeniu chorych, a potem nasza pielęgniarka przeszkoliła tamtejszy personel. Problem został rozwiązany.

Medycyna taka jest: nie wystarczy dobrze leczyć, trzeba też dobrze zorganizować leczenie. Praca diabetologa często wymaga wyjścia poza teren szpitala, również do mediów, żeby mówić o cukrzycy, a także brania udziału w kampaniach edukacyjnych.

Pomoc w DPS-ie to w pewien sposób działanie lokalne, jednak działa Pan bardzo szeroko, także jeśli chodzi o zdrowie publiczne. Był Pan jedną z osób, które wypowiadały się za wprowadzeniem podatku cukrowego. Dlaczego tak ważne jest, żeby pieniądze z tego podatku zostały przeznaczone na walkę z cukrzycą, zapobieganie i leczenie otyłości?

Jeśli nie będą na to przekazane, to tak jakbyśmy w przypadku pożaru wyprowadzili wozy strażackie, ustawili strażaków, tylko dalibyśmy im zaledwie tyle wody, że starczyłoby jej na ugaszenie tego jednego pożaru, a już następnych – nie.

Celem wprowadzenia podatku cukrowego jest utrudnienie dostępu do słodkich płynów, zniechęcenie do ich kupowania. Podobnie jak akcyza na papierosy. Picie słodkich gazowanych napojów nie jest nikomu potrzebne; miło smakują, szczypią w śluzówki jamy ustnej, na chwilę orzeźwiają, jednak w konsekwencji szkodzą, podobnie jak palenie papierosów.

Koncepcja podatku cukrowego jest dwuczęściowa. Po pierwsze, ma on zniechęcić do kupowania – poprzez podniesienie cen. Po drugie, pieniądze z podatku powinny być przeznaczone na „gaszenie pożaru”, a w zasadzie na zapobieganie kolejnym „pożarom”. Trzeba pokazać społeczeństwu: tyle zyskaliśmy na wprowadzeniu podatku cukrowego, przeznaczamy to teraz na konkretne cele związane z nadwagą i otyłością. Trzymając się analogii z pożarem: trzeba nie tylko go gasić, ale też robić wszystko, by pożarów było jak najmniej. Nie wystarczy, żeby ludzie kupowali mniej słodkich napojów, muszą też wiedzieć, dlaczego. Podatek cukrowy ma duże walory edukacyjne, temat nadmiernego spożycia węglowodanów prostych pojawił się w przestrzeni publicznej. Trzeba też pokazać, że to jest część pewnej całości, nasze zdrowie zależy od tego, co jemy, czy jesteśmy aktywni fizycznie, w jakich warunkach pracujemy. Ważne jest też leczenie osób otyłych. Medycyna już dawno uznała, że otyłość jest chorobą, powiedzenie „jedz mniej, więcej się ruszaj” osobie, która ma istotną otyłość, nie pomaga, trzeba szukać innych rozwiązań, poprzez leczenie farmakologiczne do operacji bariatrycznych. Musi to być kompleksowo zorganizowane, finansowane. Otyłość to choroba przewlekła, dlatego podobnie jak funkcjonują poradnie diabetologiczne, trzeba też stworzyć poradnie leczenia otyłości i dobrze zorganizowany model opieki.

Wszystko jednak zaczyna się od nadmiernej podaży kalorii, a jesteśmy nieustannie atakowani reklamami żywności. Podatek cukrowy to próba zablokowania jednej z dróg, która prowadzi do otyłości.

Sam podatek to jednak za mało, często powtarza Pan, że potrzebna jest cała strategia walki z otyłością.

Tak, to musi być strategia rozpisana na dekady, podobnie jak strategia onkologiczna czy strategia walki z chorobami układu krążenia. Elementarna uczciwość rządzących wobec społeczeństwa wymaga przeznaczenia pieniędzy z podatku cukrowego na walkę z cukrzycą i otyłością. Zawieramy pewną umowę: płacimy więcej, ale pieniądze przeznaczymy na sprawy ważne dla społeczeństwa.

Często Pan podkreśla, że jest Pan „zwykłym lekarzem”, choć słowo „zwykłym” nie jest adekwatne, biorąc pod uwagę działalność społeczną i edukacyjną. A jeśli chodzi o działalność naukową: co jest najważniejsze i najciekawsze w cukrzycy?

W Polsce niewielu lekarzy kończy studia medyczne z myślą o byciu uczonym. Ja miałem bardzo prostą motywację, wybierając studia medyczne: praca lekarza zapewnia możliwość wykonywania dobrych uczynków… w godzinach pracy. Większości pacjentów dziś udaje się pomóc i to daje satysfakcję. W miarę jednak, gdy coraz głębiej wchodzi się w daną dziedzinę, a zwłaszcza pracuje się w ośrodku akademickim, dostrzega się coraz więcej ciekawych zagadnień. W Polsce, choć widać pewną poprawę w finansowaniu i organizacji badań naukowych, to jednak nadal wykonujemy zwykle takie badania, jakie możemy, będąc w określonych warunkach. Dla lekarza zawsze zresztą najważniejsze będzie to, żeby pomóc pacjentowi. W diabetologii jest jednak wiele bardzo interesujących zagadnień, np. z czego bierze się cukrzyca typu 1, co powoduje, że komórki produkujące insulinę ulegają zniszczeniu, dlaczego nie potrafimy tego procesu zatrzymać. W cukrzycy typu 2 bardzo ciekawym zagadnieniem jest cały obszar związany z terapią, m.in. jaki jest mechanizm działania leków, dlaczego niektórym pacjentom do kontrolowania cukrzycy wystarczają niewielkie dawki insuliny, a inni potrzebują jej kilka razy więcej, choć niemal nie różnią pod względem wieku i masy ciała; dlaczego jeden pacjent już po kilku latach ma zawał serca lub uszkodzone nerki, a inny, mimo że choruje 40 lat, nie ma żadnych powikłań. Obecnie w klinice realizujemy kilka ciekawych badań, na które otrzymaliśmy granty. Jedno z nich dotyczy grupy chorych z cukrzycą po usunięciu trzustki: sprawdzamy, czy lepiej u nich działają insuliny ludzkie, czy analogowe. Prowadzimy też badania nad stworzeniem pewnego rodzaju nakładki do wstrzykiwacza do insuliny dla pacjentów niewidomych, która będzie głosowo informowała o tym, ile jednostek insuliny znajduje się we wstrzykiwaczu. Na drukarkach 3D mamy już wydrukowane prototypy tego urządzenia, teraz czas na badania u pacjentów, czy to rozwiązanie się sprawdza. Gdy pracowałem w Łodzi, realizowaliśmy badania oceniające korzyści płynące ze stosowania ciągłego monitorowania glikemii w cukrzycy typu 2, mając na celu zmniejszenie ryzyka hipoglikemii w tej grupie chorych.

Według mnie najważniejsze są właśnie tego typu badania naukowe: lekarz zauważa problem, a następnie poszukuje sposobu, by go rozwiązać. To nauka, która przynosi bezpośrednie korzyści pacjentom; pełni rolę służebną w stosunku do leczenia. Takie badania można jednak przeprowadzać, gdy ma się stały kontakt z pacjentami, któremu ponadto towarzyszy pogłębiona refleksja.

Dlaczego właściwie wybrał Pan diabetologię jako specjalizację?

Jak to często bywa, zadecydował przypadek, choć diabetologia od początku wydawała mi się bardzo ciekawą specjalizacją: cukrzyca to choroba, która dotyczy całego organizmu i dotyka każdego aspektu życia, gdyż wysokie stężenie cukru atakuje wszystkie narządy. Nie żałuję tego wyboru: wielu pacjentów znam już ponad 20 lat, często wiem o nich więcej niż ich najbliżsi. Każdy człowiek – niezależnie, czy i jaką ma rodzinę oraz przyjaciół – choruje w samotności, tylko on wie, co go boli, jak cierpi. A ja mogę w pewnym stopniu zrozumieć, jak on się czuje, mogę mu też powiedzieć, co prawdopodobnie będzie się działo, jeśli postąpimy w określony sposób. Często pacjenci opowiadają nam swoje życie. Zdarza się, że po wyjściu chorego z gabinetu muszę na chwilę zostać sam, ochłonąć.

Ciemną stroną tej specjalizacji jest sytuacja, gdy po dekadach pracy widzi się pogarszający się stan zdrowia chorych, znanych od 15-20 lat. I niewiele można zrobić, bo jednak choroba postępuje, rozwijają się powikłania. To jest przykre, zwłaszcza że pacjent ma nadzieję, że mu pomożemy, ale nie zawsze to się udaje, bo choroba ma swój przebieg. Kiedy jeszcze byłem na studiach, uznałem, że nie będę odmawiać pomocy, gdy ktoś się do mnie o nią zwróci. Nie zawsze to jest możliwe, choć próbuję to robić, widząc, jak często chorzy odbijają się od systemu ochrony zdrowia, który ciągle jest wrogi tak wobec pacjenta, jak i lekarza, pielęgniarki czy innych pracowników ochrony zdrowia.

A satysfakcja? Zwykle jestem sceptyczny wobec tego, ile można będzie danej osobie pomóc, ale gdy przychodzi zaniepokojony swoim stanem pacjent, rozmawiam z nim, uspokajam, wypisuję receptę, a on za jakiś czas pisze do mnie: „Leczenie pomaga!” (z wykrzyknikiem) i prosi o receptę, to mogę mówić o satysfakcji.

Rozmawiała Katarzyna Pinkosz

PROF. LESZEK CZUPRYNIAK, SPECJALISTA CHORÓB WEWNĘTRZNYCH I DIABETOLOGII, KIEROWNIK KLINIKI DIABETOLOGII I CHORÓB WEWNĘTRZNYCH WUM,W LATACH 2011-15 PREZES POLSKIEGO TOWARZYSTWA DIABETOLOGICZNEGO, W LATACH 2013-17 KIEROWAŁ KOMITETEM KSZTAŁCENIA PODYPLOMOWEGO EASD I BYŁ CZŁONKIEM ŚCISŁEGO ZARZĄDU EASD.

prof. Małgorzata Myśliwiec
prof. Małgorzata Myśliwiec

prof. Małgorzata Myśliwiec

Honorowa Nagroda Zaufania „Złoty Otis 2019” za osiągnięcia w endokrynologii i diabetologii dziecięcej

ROZMOWA Z PROF. DR HAB. N. MED. MAŁGORZATA MYŚLIWIEC,
KIEROWNIKIEM KATEDRY I KLINIKI PEDIATRII, DIABETOLOGII
I ENDOKRYNOLOGII GDAŃSKIEGO UNIWERSYTETU MEDYCZNEGO.

Co uważa Pani za najważniejsze w swojej pracy lekarza i co daje Pani satysfakcję?

Dobrą współpracę ze wszystkimi podmiotami i osobami związanymi z dziedziną diabetologii, wspólne dążenie do osiągnięcia celu, jakim jest zapewnienie jak najlepszego leczenia chorych na cukrzycę. Diabetologia
stała się dla mnie prawdziwą pasją, przygodą, możliwością poznania wspaniałych ludzi, którzy w trudnych czasach tworzyli diabetologię dziecięcą: pani prof. Ewy Otto- Buczkowskiej, pana prof. Jerzego Bodalskiego oraz przyjaciół, z którymi współpracuję od ponad 20 lat.
Szczególnie dziękuję prof. Przemysławie Jarosz-Chobot, prof. Agnieszce Szadkowskiej, prof. Wojtkowi Młynarskiemu, bez których nie byłoby współczesnej diabetologii dziecięcej w Polsce. Stanowimy zgrany zespół diabetologów dziecięcych, którzy wymagają od siebie ciężkiej pracy, stałego pogłębiania wiedzy i zwiększania kompetencji oraz ludzkiego podejścia do pacjentów, zarówno od naszych młodszych kolegów, jak i przede wszystkim od siebie. Dzięki naszemu ogromnemu zaangażowaniu oraz profesjonalizmowi obecnie rozpoznanie cukrzycy u dziecka przestało brzmieć jak wyrok, jednak nadal jest to ogromne przeżycie dla dziecka i jego całej rodziny.

Zaangażowanie Sekcji Pediatrycznej Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego (PTD), której w latach 2012-2016 miałam zaszczyt pełnić funkcję przewodniczącej, a w latach 2008-2012 i 2016-2020 wiceprzewodniczącej, zaowocowało stworzeniem scentralizowanego systemu opieki nad młodzieżą i dziećmi z cukrzycą, stworzeniem pełnego zespołu diabetologicznego – lekarza ze specjalizacją diabetologii lub diabetologii i endokrynologii dziecięcej, pielęgniarki edukacyjnej, dietetyka,
psychologa. Dzięki tak wypracowanemu modelowi jakość opieki nad dzieckiem chorym na cukrzycę typu 1 w Polsce, jak również jego rodziną, jest najlepszym modelowym rozwiązaniem.

Uwzględniając ciągłość choroby, jaką jest cukrzyca typu 1, jej przewlekły charakter, możliwość ujawnienia się w każdym wieku powikłań naczyniowych, konieczność zapewnienia elastycznej transmisji ze specjalistycznej opieki pediatrycznej do internistycznej, zbliżyły diabetologię pediatryczną do diabetologii internistycznej. Współpraca diabetologów, pediatrów i internistów jest dzisiaj godna podziwu i podkreślenia, zarówno na polu naukowym, jak i klinicznym (wspólne zalecenia opieki diabetologicznej PTD wydawane od 2005 roku), czy administracyjnym (4 pediatrów-diabetologów, w tym moja osoba, jest członkami Zarządu Głównego PTD). Pragnę podkreślić wspaniałą, godną do naśladowania współpracę z obecnym Prezesem PTD, prof. Maciejem Małeckim i prezesem-elektem, panią prof. Dorotą Zozulińską-Ziółkiewicz.

W czasie mojej diabetologicznej przygody naukowej poznałam prof. Katarzynę Zorenę, z którą pracę naukową traktowałyśmy jako pasję, kolejne doniesienia zjazdowe i publikacje były wynikiem naszych licznych
dyskusji nad poszukiwaniem mechanizmów rozwoju mikroangiopatii cukrzycowej. Nasza już ponad 15-letnia współpraca jest przykładem nie tylko osiągnięć naukowych i klinicznych uzyskiwanych dzięki interakcji klinicysty z immunologiem, ale doprowadziła również do zawiązania
przyjaźni rodzinnych.

Jak to się stało, że zajęła się Pani m.in. leczeniem cukrzycy u dzieci?

Moja przygoda z diabetologią i endokrynologią dziecięcą rozpoczęła się przypadkowo. Bezpośrednio po ukończeniu studiów na Wydziale Lekarskim GUMed, pracując w Poradni Pediatrycznej, każdy wolny czas spędzałam w Klinice Pediatrii, Hematologii, Onkologii i Endokrynologii, którą kierowała prof. Anna Balcerska. Początkowo wiązałam swoją przyszłość zawodową z onkologią dziecięcą. Pewnego dnia prof. A. Balcerska zaproponowała mi pracę w Wojewódzkiej Poradni Diabetologicznej, tłumacząc potrzebę mojego zatrudnienia w poradni o profilu diabetologicznym znacznym wzrostem liczby zachorowań na cukrzycę wśród dzieci i młodzieży w województwie pomorskim. Od początku mojej pracy zawodowej prof. A. Balcerska była dla mnie ogromnym autorytetem i podjęcie pracy w nieznanej mi jeszcze wówczas dziedzinie medycyny potraktowałam jako wyzwanie.

Od kilku lat prowadzicie Państwo badania nad szczepionką Treg. Na czym polega ta terapia?

Cukrzyca typu 1 to choroba autoimmunologiczna, która rozwija się w wyniku zniszczenia przez własny układ odpornościowy pacjenta komórek β trzustki produkujących insulinę. Znaczny niedobór insuliny prowadzi do rozwoju objawów klinicznych cukrzycy typu 1. Nowatorska terapia wykorzystuje własne komórki T regulatorowe pacjenta, których wraz z rozwojem procesu autoimmunologicznego jest coraz mniej, do przeciwdziałania temu procesowi.

W terapii izoluje się z krwi chorego tzw. limfocyty regulatorowe (Tregs), które potrafią zatrzymać proces niszczenia komórek produkujących insulinę przez układ odpornościowy. Komórki te namnaża się w dużych ilościach w laboratorium kierowanym przez prof. dr. hab. med. Piotra Trzonkowskiego we współpracy z prof. dr hab. Natalią Marek-Trzonkowską, a następnie podaje się je zwrotnie pacjentowi. Po raz pierwszy na świecie został opracowany przez wymienionych naukowców
protokół izolacji i produkcji komórek regulatorowych do celów terapii klinicznej, jak również po raz pierwszy zastosowano ten lek w leczeniu dzieci chorych na cukrzycę typu 1. W przeciwieństwie do standardowo
stosowanych leków immunosupresyjnych, komórki Tregs nie osłabiają ogólnej odporności pacjenta, a u chorych, którzy je otrzymali, nie obserwuje się istotnych objawów ubocznych. Dotychczas z powodzeniem zastosowaliśmy terapię Tregs u 63 dzieci z nowo rozpoznaną cukrzycą typu 1 w ramach środków pozyskanych z grantów naukowych, w tym grantu STRATEGMED z NCBiR.

Wydłużyliśmy okres remisji choroby, czyli czas, gdy pacjent wydziela własną insulinę. Oczywiście, nie wydziela on jej w takich ilościach jak osoba zdrowa, jednak biorąc pod uwagę specyfikę choroby śmiało można stwierdzić, że jest to fenomen na skalę światową. Terapię zastosowaliśmy u dzieci z już rozpoznaną cukrzycą typu 1, a objawy kliniczne choroby pojawiają się, gdy zniszczonych pozostało ponad 80-90 proc. komórek β trzustki. Tak więc możemy chronić jedynie pozostałe 10-20 proc. komórek. Ale ochrona nawet tych 10-20 proc. komórek prawidłowo wydzielających insulinę ma daleko idące implikacje kliniczne. Pierwsze lata choroby mają kluczowe znaczenie, gdyż decydują one o przyszłości dziecka w zakresie rozwoju późnych powikłań naczyniowych. Istnieje tzw. pamięć metaboliczna: jeżeli u dziecka poziom glikemii często pozostaje powyżej normy, to jest to czynnik ryzyka rozwoju późniejszych powikłań cukrzycy. Kluczowy pod względem utrzymania prawidłowych poziomów glikemii jest pierwszy okres choroby.

Udaje się Pani łączyć ją z obowiązkami domowymi i rodzinnymi?

Można te sfery połączyć, pod warunkiem, że ma się wsparcie najbliższych. Mąż od początku wiedział, że kocham swój zawód. Wiedział również, że poza miłością do medycyny jest jeszcze w moim życiu osobistym miejsce na trzy miłości: do męża Dariusza, syna Artura i córki Karoliny.

Rozmawiała Katarzyna Pinkosz

„Złoty OTIS 2017” dla prof. Grzegorza Dzidy!

Kapituła Nagrody Zaufania Złoty OTIS doceniając wkład w popularyzację wiedzy diabetologicznej postanowiła uhonorować prof. Grzegorza Dzidę. Profesor otrzymał Honorową Nagrodę Zaufania „Złoty OTIS 2017” podczas XXI Sympozjum Diabetologicznego w Zakopanem.

Zdaniem Prof. Grzegorza Dzidy lekarzem jest się przez całą dobę. „To jest coś więcej niż praca zawodowa, to poświęcenie i zaangażowanie”. Podkreśla, że „stara się uczestniczyć we wszystkim, co jest tego warte. Medycyny nie nauczymy się z książek, uczymy się przez doświadczenie, przez to, co człowiek zobaczy, w czym uczestniczy, czego dotknął, usłyszał. To jest motor rozwoju i postępu” – dodaje Profesor.

Kapituła Nagrody Zaufania Złoty OTIS postanowiła uhonorować prof. Grzegorza Dzidę za popularyzację wiedzy diabetologicznej. To niezwykle ważne, by zarówno lekarze, jak i pacjenci mieli dostęp do najnowszych informacji o cukrzycy.

W ubiegłym roku, na XX Sympozjum Diabetologicznym w Zakopanem profesor Józef Drzewoski i profesor Jacek Sieradzki otrzymali Honorowe Nagrody Zaufania „Złoty OTIS 2016”. Kapituła Nagrody Zaufania Złoty OTIS nagrodziła profesorów „za popularyzację wiedzy diabetologicznej wśród lekarzy podczas dwudziestu Sympozjów Diabetologicznych”.