Archiwa tagu: psychiatria

Prof. Janusz Heitzman: Psychiatra to nie zegarmistrz, nie dokręci dziecku popsutych śrubek w głowie

Reformy nie dokona trzystu psychiatrów. To problem narastający, ponieważ ok. 15% młodzieży, czyli ok. 1,5  miliona osób, wymaga stałego wsparcia psychologicznego – mówi prof. Janusz Heitzman, laureat Nagrody Zaufania Złoty OTIS 2020 za reformowanie polskiej psychiatrii i pasję w walce z depresją wśród dzieci i młodzieży.

Jest Pan w gronie tegorocznych laureatów Nagrody Zaufania „Złoty OTIS” 2020. Został Pan nagrodzony za reformowanie polskiej psychiatrii i pasję w walce z depresją wśród dzieci i młodzieży. Jak Pan odebrał tę wiadomość?

To dla mnie bardzo cenne wyróżnienie. Choć na co dzień zajmuję się reformowaniem psychiatrii sądowej jako pełnomocnik ministra zdrowia i kierownik Kliniki Psychiatrii Sądowej w Instytucie Psychiatrii i Neurologii, w weekendy wciąż przyjmuję w publicznej ochronie zdrowia pacjentów, również tych wchodzących w dorosłe życie. Cieszę się, że mam tę umiejętność, która pozwala mi nawiązać kontakt z młodymi ludźmi, rozmawiać z nimi wprost o tym, co ich boli. Nie boję się trudnych rozmów i ubolewam, że często rodzice i nauczyciele nie umieją podejmować tego typu kontaktu z dziećmi. W swojej pracy przyjmuję też bardzo młodych pacjentów – zdarza się, że i dziesięciolatków, bo brakuje lekarzy psychiatrów specjalności dziecięco-młodzieżowej i trudno kogoś odesłać z terminem 10 miesięcy oczekiwania do specjalisty.

Ilu jest obecnie psychiatrów?

W systemie jest ich ok. 350. To luka, która wymagałaby wielokrotnego uzupełnienia. W większości trafiają do mnie przypadki skrajne, dzieci w sytuacji zagrożenia życia, z myślami samobójczymi lub po próbach odebrania sobie życia. Wymagają szybkiej diagnozy, czy mamy do czynienia z psychozą, depresją młodzieńczą, czy konieczna jest hospitalizacja i włączenie leczenia farmakologicznego. Konieczne wsparcie dla psychiatrów stanowią psychologowie, którzy są niezwykle potrzebni, by jeszcze wcześniej wyczuć sytuację zagrożenia, zareagować na kryzys.

Skąd u Pana ta pasja? Wielokrotnie mówił Pan, że psychiatria to niewdzięczna i kiepsko opłacana specjalizacja.

To się zaczęło przypadkowo. Skończyłem studia w Krakowie, w klinice prowadzonej wcześniej przez prof. Antoniego Kępińskiego, wśród jego współpracowników. Pracowałem tam od trzeciego roku studiów i wówczas utwierdziłem się w przekonaniu, że to dobry wybór. Miałem bardzo dobrych nauczycieli i kolegów. Wówczas inaczej patrzyło się na relację lekarz-pacjent. Tam ta relacja była partnerska, dużą rolę odgrywał szacunek dla drugiego człowieka. Patrzenie na problematykę zdrowia psychicznego człowieka jako problem innego życia, ale nie życia z innej planety. Takiego, które jest w nas, czasami wymyka się spod kontroli i staje się chorobą, w której należy pomóc. Nigdy nie traktowałem tego wyboru jako pomyłki, choć był czas, że myślałem o specjalnościach zabiegowych. Należałem do grupy dość dobrych studentów i nawet po studiach dostałem kilka ofert pracy na swojej uczelni, z kilku klinik. Na stażu wykonywałem drobne zabiegi jako asystent. I na ginekologii, i ortopedii. Ostatecznie zdecydowałem się na psychiatrię, choć niektórzy pukali  się w głowę. Ale to dało mi w życiu ogromną satysfakcję.

Ma Pan czas na inne zainteresowania?

Nie ograniczam się do nauki   i książek. Czynnie uprawiam sport. Jestem dość zaawansowanym nurkiem, schodzę pod wodę na głębokość 50 metrów. Od wielu lat startuję w zawodach pływackich na mistrzostwach lekarzy, zdobywam medale. Oprócz tego żegluję.

Regularnie występuje Pan w roli eksperta w programach telewizyjnych. Jak Pan znajduje na to wszystko czas?

Wystąpiłem w kilkudziesięciu odcinkach „Rozmów w toku” prowadzonych przez Ewę Drzyzgę i od tego tak naprawdę zaczęła się przed laty moja aktywność medialna. Ostatnio też częściej goszczę w „Sprawie dla reportera” u Elżbiety Jaworowicz. Nie zawsze wystarcza mi na wszystko czasu, bo do tego mam wiele tekstów do napisania. Staram się być tam, gdzie mnie potrzebują, uczestniczę od lat w wielu akcjach społecznych popularyzujących zdrowie psychiczne i walkę z depresją.

Spróbujmy poruszyć kwestię zarobków. Od lat alarmuje Pan o niskich pensjach psychiatrów. Jak ich zachęcić do pracy w tym zawodzie?

Pieniądze to nie wszystko, trzeba przede wszystkim mieć powołanie, czuć to. Ale oczywiście należałoby wyrównać wynagrodzenia lekarzy, by nie było dziwnych kominów, że jeden specjalista z trudem wiąże koniec z końcem, dorabiając na pięciu etatach, a inny powie, że jak mu nie zapłacą 60 tys. zł, to nie przyjdzie do pracy. Bo czym my się różnimy? Być może też mógłbym być świetnym neurochirurgiem, ale wybrałem coś innego. Nie liczyłem pieniędzy.

Co powinno się zmienić, żeby psychiatria dziecięca wyszła z zapaści?

Reformy nie dokona trzystu psychiatrów. To problem narastający ponieważ, ok. 15 proc. młodzieży, czyli ok. półtora miliona osób, wymaga stałego wsparcia psychologicznego. Konieczne są nowe kadry, nowe specjalności, psychoterapeuci dzieci i młodzieży, trzeba edukować rodziców poprzez szkołę – pedagogów i nauczycieli, a wcześniej ich przez specjalistów. Konieczny jest nowy system przedlekarskiej interwencji psychologicznej i psychoterapeutycznej Najważniejsze, żeby osiągnąć wspólny cel pomiędzy różnymi ośrodkami wpływu na rozwój młodego człowieka. Nie chodzi o to, by kształtować dzieci według schematu opracowanego przez światłych psychiatrów czy psychologów. To, jakie będą nasze dzieci, zależy od tego, co się dzieje w naszych rodzinach i jak funkcjonuje system edukacji. Psychiatria ma na to bardzo ograniczony wpływ, ale obserwując te sfery wiemy, gdzie są popełniane błędy. Dziecko nie powinno być problemem dla rodzica czy szkoły, ale ich wymagającą stałego wspierania troską. Niekiedy czujemy się jak na końcu pasa transmisyjnego, którym szkoła lub rodzic wysyła do nas dziecko, bo nie potrafi z nim rozmawiać. Psychiatra to nie zegarmistrz, nie dokręci dziecku popsutych śrubek w głowie.

Jakie narzędzia powinien otrzymać psychiatra, żeby działać skutecznie?

Do tej pory zupełnie nie rozumiano problemu, bo tu nie chodzi o dodatkowe łóżka na nielicznych oddziałach. Dzieci nie powinny trafiać do szpitali w stanach skrajnych, po próbach samobójczych. Temu można i trzeba zapobiegać wcześniej. Szpitalne psychiatryczne łóżko nie wyleczy problemu komunikacji, bezradności młodego człowieka z powodu niemożności spełnienia oczekiwań szkoły czy rodziców, zaszczucia go przez hejt i rówieśniczą przemoc. W 2018 r. minister zdrowia powołał Zespół ds. zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Opracowaliśmy nowy system, z naciskiem położonym na wczesną interwencję psychologiczno-psychoterapeutyczną i opiekę środowiskową. Przyjęliśmy, że pomoc lekarska nie jest najważniejsza, bo to system wczesnej interwencji, poprzez nowo tworzone poradnie psychologiczno-psychoterapeutyczne, ma być zainteresowany tym, by wyszukać obszary zagrożeń, znaleźć osoby wymagające pomocy, podjąć terapię. Im więcej odkryje i rozwiąże kryzysów wśród młodych ludzi, tym więcej zarobi. A do tego wcale nie jest potrzebny lekarz, lecz psycholog, psychoterapeuta dzieci i młodzieży, terapeuta środowiskowy. To oni muszą walczyć na pierwszej linii, bo inaczej nas psychiatrów wciąż czeka syzyfowa praca.

Rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska

PROF. IPIN DR HAB. N. MED. JANUSZ HEITZMAN – PEŁNOMOCNIK MINISTRA ZDROWIA DS. PSYCHIATRII SĄDOWEJ, KIEROWNIK KLINIKI PSYCHIATRII SĄDOWEJ W INSTYTUCIE PSYCHIATRII I NEUROLOGII, CZŁONEK KOMITETU ZDROWIA PUBLICZNEGO PAN, 2016-2020 DYREKTOR IPIN, 2010-2013 PREZES POLSKIEGO TOWARZYSTWA PSYCHIATRYCZNEGO, AKTUALNIE WICEPREZES, CZŁONEK POWOŁANEGO PRZEZ MINISTRA ZDROWIA ZESPOŁU DO SPRAW ZDROWIA PSYCHICZNEGO DZIECI I MŁODZIEŻY I ZESPOŁU DS. PILOTAŻU NARODOWEGO PROGRAMU OCHRONY ZDROWIA PSYCHICZNEGO.

Prof. Jerzy Samochowiec: Farmakogenetyka i genetyka schizofrenii oraz uzależnień

Schizofrenia jest chorobą neurodegeneracyjną, już od urodzenia można szukać pewnych markerów świadczących o ryzyku zachorowania. Są też pewne czynniki środowiskowe. Które mogą w niesprzyjających warunkach przyczynić się do ujawnienia się choroby – mówi prof. Jerzy Samochowiec, laureat Nagrody Zaufania Złoty OTIS 2020 za osiągnięcia w medycynie w 2019 roku, kierownik katedry i Kliniki Psychiatrii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.

Otrzymał Pan Nagrodę Zaufania „Złoty OTIS” za osiągnięcia 2019 roku. Jakie prace prowadzone przez Pana zespół uważa Pan za najważniejsze?

Zajmowaliśmy się m.in. badaniami nad wykrywaniem stanu wysokiego ryzyka psychozy wśród młodzieży powyżej 18. roku życia. Najczęściej rozpoznanie psychozy utożsamia się ze schizofrenią, ale należy pamiętać, że również choroba afektywna dwubiegunowa może być psychotyczna, jeśli pacjent ma urojenia, omamy; są psychozy organiczne, wynikające z zaburzeń świadomości, z użycia środków psychoaktywnych. My jednak skupiliśmy się na markerach psychozy schizofrenicznej i na podatności na schizofrenię.

Schizofrenia jest chorobą neurodegeneracyjną, już od urodzenia można szukać pewnych markerów świadczących o ryzyku zachorowania. Są też pewne czynniki środowiskowe, które mogą w niesprzyjających warunkach przyczynić się do ujawnienia się choroby. Jako klinika mamy międzynarodowy patent dotyczący wykrywania pierwszych epizodów psychozy. Gdy pojawia się stan psychozy, następuje aktywacja pewnych czynników we krwi obwodowej. Stan przygotowywania się do walki jest w pewnym stopniu podobny do psychozy: doznajemy uczucia zagrożenia, które może być mobilizujące. Widać to w obrazie krwi, pojawiają się pewnego typu markery. Oczywiście sama obecność markera nie daje stuprocentowej pewności obecności psychozy, jest to jednak pewien sygnał alarmowy. To jeden z czynników, który pokazuje, że warto wykonać pogłębioną diagnostykę psychologiczną.

Odkrycie i opisanie tego zjawiska jest jednym z naszych dokonań ubiegłego roku. Drugim naszym sukcesem było przetłumaczenie i walidacja wszystkich skal, które wykrywają stan wysokiego ryzyka schizofrenii. Te skale znajdują się na stronie http://www.schifound.pl/, każdy może je wypełnić, a jeśli ma jakieś niepokojące symptomy, może zgłosić się anonimowo do naszej poradni, gdzie wykonany pogłębioną diagnostykę.

Poszukujecie również markerów, jakie leki warto stosować w schizofrenii?

W roku 1959 dr Friedrich Vogel po raz pierwszy użył tego terminu po opisaniu przypadków porfirii spowodowanej stosowaniem leków.

Prawdziwa historia farmakogenetyki zaczęła się w 2001 roku, kiedy zsekwencjonowano cały genom ludzki. Pierwsze okrycie pojawiło się nawet wcześniej, już w 1987 roku, kiedy to w magazynie „Nature” opublikowano pracę na temat tego, że marker na chromosomie 11 jest związany z chorobą afektywną dwubiegunową. Na całym świecie pisano w prasie, że odkryto czynniki genetyczne choroby dwubiegunowej. Entuzjazm nie trwał jednak długo, ponieważ grupa badana była bardzo niewielka, a później już badania nie powtórzono. Obecnie w tego typu badaniach bierze udział od kilkudziesięciu tysięcy do nawet kilkuset tysięcy osób.

W naszych badaniach skupiliśmy się na przeanalizowaniu różnych reakcji na leki stosowane w schizofrenii. U niektórych pacjentów występowały efekty uboczne, u pewnych była konieczna większa dawka leku, zaś u innych mniejsza. Jest to związane z metabolizmem leków, ale też z polimorfizmem enzymów, które leki rozkładają, działają na neuroprzekaźniki lub receptory. To oznacza, że jeśli znamy zestaw polimorfizmów genów u danego pacjenta, to możemy stwierdzić, czy np. przeciwdepresyjny lek z grupy SSRI będzie skuteczny, czy nie, czy będzie działał z opóźnieniem, czy też dopiero po zastosowaniu wyższych dawek. Takie analizy dają nadzieję na personifikację leczenia, do czego dążymy.

Czy już obecnie można dobrać lek do potrzeb i stanu pacjenta, bazując na analizie jego genów?

Oczywiście, ale nie na masową skalę. Znając swój kod DNA, można dobrać profil leków, nie tylko dotyczących psychiatrii. Na przykład gdy dobieramy leki przeciwdepresyjne, to w przypadku osób mających krótki wariant transportera serotoniny (taka sytuacja występuje u ok. 10 proc. populacji) mamy do czynienia ze zmniejszoną odpowiedzią terapeutyczną, a więc należałoby stosować leki inne niż z grupy SSRI. Analiza genetyczna ma praktyczne zastosowanie w doborze terapii.

Jak wcześnie można dziś wykryć podatność na schizofrenię?

Sam marker to zdecydowanie za mało, muszą również występować zmiany zachowania, objawy psychotyczne. Najprawdopodobniej pierwsze zmiany w OUN występują już u nowo narodzonych dzieci, natomiast wykrywanie podatności wystarczyłoby przeprowadzać u 18-latków wykazujących niepokojące zachowania, związane z możliwością doznawania objawów quasi-psychotycznych.

Czy można wtedy opóźnić czas wystąpienia choroby?

Tak, lub wcześniej zacząć leczenie. Stan ryzyka wystąpienia choroby nie jest jeszcze chorobą. Kluczowa jest obserwacja zmian zachowania i wystąpienie objawów psychotycznych.

Na jakie zmiany zachowania należy zwracać uwagę?

To przede wszystkim dziwaczność zachowania, poczucie podkradania myśli – tego, że np. można przekazywać myśli na odległość, urojenia i zachowania niezgodne z nastrojem. Jeżeli zachowania są zgodne z nastrojem, najczęściej stanowią objaw choroby afektywnej. Na przykład jeśli ktoś mówi, że nic nie jest wart, to jest to poczucie winy typowe dla depresji.

Objawy mogące wskazywać na schizofrenię są bardzo niespecyficzne. U 100 proc. osób występują zaburzenia snu. To papierek lakmusowy, że coś może zacząć się dziać – w takim przypadku należy nie tylko zlecić tabletki nasenne, ale również wykonać pogłębioną diagnostykę. Oczywiście zaburzenia snu to objaw niespecyficzny, ponieważ mogą one wystąpić z wielu innych powodów, np. w wyniku nadczynności tarczycy, ale i w zaburzeniach depresyjnych lub lękowych. Jest szereg objawów, które występują w stanach wysokiego ryzyka: lęk, drażliwość, depresyjny nastrój, wycofanie społeczne, zaburzenia koncentracji, podejrzliwość, utrata motywacji, spadek masy ciała. Niepokojącym objawem jest również próba samobójcza i zawsze wymaga intensywnego diagnozowania. Najczęściej jest związana z zaburzeniem afektywnym. Częściej nie wynika z próby zabicia się, tylko jest wołaniem o pomoc.

Prowadzi Pan również badania na temat genetyki uzależnień. Czy uzależnienie jest też sprawą genetyczną?

Kwestie genetyczne mają wpływ na uzależnienie, podobnie jak w przypadku schizofrenii. W przypadku uzależnienia występują polimorfizmy genów w układzie nagrody i kary, a także w układzie pobudzenia. W uzależnieniach bardzo ważna jest sama świadomość uzależnienia. Notujemy wiele przypadków, gdy człowiek jest na samym dnie i nie może się przyznać przed samym sobą, że jest uzależniony. Natomiast z naszych badań wynika jasno, że istnieje pewna grupa osób mająca predyspozycje do ciężkich powikłań w uzależnieniach, takich jak drgawki, majaczenie alkoholowe. Stwierdziliśmy również, że nie wszyscy uzależniają się tak samo łatwo. Na przykład kobiety uzależniają się szybciej od mężczyzn.

Czy będziemy kiedyś w stanie powiedzieć, która osoba jest bardziej podatna na uzależnienie i w takim przypadku może je spowodować nawet pojedyncze sięgnięcie po papierosy, alkohol czy narkotyki?

Myślę, że pewne cechy są widoczne nawet bez wykonywania badań markerów biologicznych, np. gdy ktoś ma skłonność do szybkiego nagradzania się, nie ma umiejętności odmawiania sobie – wtedy utrata kontroli następuje bardzo szybko. Obecnie jest bardzo dużo uzależnień – nie tylko od papierosów, alkoholu lub narkotyków, ale również behawioralnych: od telefonów czy gier komputerowych. Taka osoba ma np. uczucie niepokoju, gdy wyjdzie z domu i zapomni smartfona. Poza osobami mającymi potrzebę szybkiego nagradzania się, skłonne do uzależnienia są też osoby lubiące poszukiwać nowości, które będą bez żadnych oporów próbowały nowych substancji lub zachowań ryzykownych. Z pewnością u wielu osób szybkie uzależnienie spowoduje szybkie konsekwencje, czyli np. pojawienie się majaczenia lub drgawek. Cześć osób ma współistniejące zaburzenia osobowości, co potęguje łatwość uzależniania się.

U niektórych osób pojawia się zapotrzebowanie na nagrodę, i to w każdej postaci. Jeśli nie mogą one otrzymać nagrody w sposób społecznie akceptowalny, ponieważ jest to trudne i wymaga wysiłku, to szukają drogi na skróty. Pokazaliśmy pewne polimorfizmy genetyczne, które u pewnych ludzi mogą spowodować skłonność do prezentowania osobowości bardziej podatnej na uzależnienia.

Czy można to już dziś sprawdzić za pomocą markerów, np. z krwi?

Na razie jeszcze nie. Znamy już pewne warianty genetyczne, w których ryzyko jest większe, natomiast nie spełnia to cech markera biologicznego. Na pewno łatwiej jest ze sprawami czysto psychologicznymi. W naszych badaniach stwierdziliśmy, że skłonność do uzależnień jest związana z pewnymi cechami osobowości.

Podsumowując – w naszych badaniach skupiamy się nad uzależnieniami, farmakogenetyką schizofrenii i wykrywaniem stanów wysokiego ryzyka schizofrenii.

Rozmawiała Katarzyna Pinkosz