dr Ewelina Hrycaj-Małanicz
Międzynarodowa Nagroda Zaufania „Złoty Otis” 2018
Rozmowa z dr Eweliną Hrycaj-Małanicz, prezesem Stowarzyszenia Lekarzy Polskich we Lwowie.
Jako Polka mieszkająca we Lwowie działa Pani bardzo aktywnie na rzecz polskiej społeczności w tym mieście. Otrzymała Pani za to wiele nagród i wyróżnień w Polsce, m.in. tak ważne jak odznaka honorowa „Zasłużony dla Kultury Polskiej” czy Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Skąd takie zaangażowanie w krzewienie i podtrzymywanie naszych tradycji?
Ja po prostu wyrosłam w takiej rodzinie, w której zachowanie tradycji i kultury polskiej było bardzo ważne. Teraz te wartości przekazuję dalej. Właściwie mogę powiedzieć, że głównym celem mojego życia i działalności społecznej jest zachowanie polskości, narodowej tożsamości wśród naszych rodaków we Lwowie – zachowanie języka polskiego, naszych tradycji i obyczajów.
Czy taki właśnie cel przyświecał Pani, gdy współtworzyła Pani Stowarzyszenie Lekarzy Polskich we Lwowie?
Stowarzyszenie Lekarzy Polskich we Lwowie jest jedną z licznych polskich organizacji w tym mieście. Wciąż mieszka tu dużo Polaków i gdy tylko sytuacja polityczna nam na to pozwoliła, zaczęliśmy zakładać rożne polskie towarzystwa. Pierwszym i największym jest Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej, które powstało w 1988 r. W tym roku będziemy świętować jego 30-lecie.
A ponieważ grupa lekarzy Polaków, którzy nie wyjechali do Polski, była spora i dołączali do niej coraz młodsi koledzy, postanowiliśmy zrzeszyć się w stowarzyszeniu. Naszym celem była integracja środowiska polskich lekarzy we Lwowie, ale też integracja z innymi polskimi stowarzyszeniami w tym mieście oraz z polskimi lekarzami na całym świecie. Jesteśmy członkiem Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych, która co trzy lata organizuje swoje kongresy w Polsce. Za każdym razem bierzemy w nich udział, a teraz szykujemy się już do kolejnego, dziesiątego, kongresu.
Założyliśmy nasze stowarzyszenie również po to, aby systematycznie podwyższać kwalifikacje zawodowe jego członków, nawiązywać kontakty nie tylko koleżeńskie, ale też naukowe i zawodowe.
Jednak głównym naszym zadaniem było i jest niesienie charytatywnej pomocy medycznej ludziom chorym, samotnym i starszym, których wśród naszych rodaków we Lwowie jest wielu. Nasze wsparcie dla nich ma charakter wielokierunkowy, choć jako lekarze przede wszystkim udzielamy chorym bezpłatnej pomocy medycznej, np. hospitalizacji, i wydajemy – w miarę swoich możliwości – bezpłatne leki. Stowarzyszenie Lekarzy Polskich we Lwowie działa pod dewizą: „Jesteśmy tyle warci, ile pomagamy innym”.
Dużo czasu poświęca Pani na działalność społeczną, na niesienie pomocy innym ludziom?
Działalność społeczna to moja pasja. Zajmuje mi chyba tyle samo czasu co działalność zawodowa i nie kończy się na Stowarzyszeniu Lekarzy Polskich. Od lat jestem też związana z Polskim Uniwersytetem Trzeciego Wieku we Lwowie, który w przyszłym roku będzie świętować 25-lecie. Przez ostatnią kadencję jestem prezesem tego uniwersytetu. Jego członkami są nasi rodacy – często chorzy, samotni, potrzebujący pomocy.
Wybrała Pani również zawód, w który wpisane jest pomaganie ludziom. Czy to była główna motywacja przy podejmowaniu decyzji o drodze zawodowej?
Swój przyszły zawód wybierałam po maturze, gdy miałam ukończone 16 lat. Zdecydowałam się na medycynę właśnie dlatego, że ma ona u swojej podstawy niesienie pomocy innym.
Poza tym, ja zawsze chciałam prowadzić pracę naukową. Bardzo mnie interesowało poznawanie fizjologii człowieka, podłoża chorób, abym później mogła to wykorzystać w pracy lekarza. Nie bez znaczenia był też fakt, że ta profesja nie była powiązana z polityką. Ja nigdy nie lubiłam się angażować w działania polityczne – nigdy nie byłam pionierką, nie należałam do Komsomołu, zresztą jako jedyna na roku, nigdy też nie byłam członkiem partii. Niektórzy nie mogli uwierzyć w to, że moja kariera tak dobrze się rozwijała bez przynależności partyjnej.
Nigdy nie żałowałam, że wybrałam zawód lekarza, byłam i jestem z tego dumna. Bardzo lubię dobry kontakt z pacjentem, cieszę się, gdy jest postawiona prawidłowa diagnoza i gdy na jej podstawie zostaje zastosowane skuteczne leczenie. Ogromnie cieszą wieloletnie kontakty z moimi pacjentami, które utrzymujemy ponad 30-40 lat. Teraz zwracają się do mnie ich dzieci i wnuki. To mnie cieszy najbardziej.
Zawsze interesowała Panią praca naukowa. Udało się znaleźć na nią czas?
Tak. Prowadziłam ją właściwie przez całe swoje życie zawodowe. Jestem autorką i współautorką 68 prac naukowych, głównie z dziedziny kardiologii i historii medycyny. Przez ponad 40 lat byłam związana z Lwowskim Uniwersytetem Medycznym, na którym skończyłam studia. Pracowałam w Katedrze Propedeutyki Chorób Wewnętrznych, gdzie zajmowałam kolejne stanowiska od adiunkta po docenta.
W 1983 r. obroniłam pracę doktorską na temat rozpowszechnienia niedokrwiennej choroby serca i jej czynników ryzyka u pracowników przemysłu elektronicznego. Ta choroba oraz czynniki, które przyczyniają się do jej rozwoju – w tym sposób odżywiania, nadwaga i otyłość, stres i ogólnie tryb życia – interesowały mnie najbardziej.
Obecnie choroba niedokrwienna serca jest – można powiedzieć – chociaż trochę opanowana, choć zarówno chorobowość, jak i śmiertelność z jej powodu nadal są wysokie. Jednak w latach mojej najbardziej aktywnej działalności zawodowej to był ogromny problem. Z moich badań wynika, że na chorobę wieńcową serca cierpiała wówczas jedna czwarta populacji w wieku powyżej 50 lat.
Oczywiście, w skład moich obowiązków na Uniwersytecie – oprócz pracy naukowej i dydaktycznej – wchodziło też leczenie pacjentów. Byłam przede wszystkim internistą, co jest ważne, bo żadna wąska specjalizacja nie pozwala tak dobrze zrozumieć problemów pacjenta. Pracowałam w klinice chorób wewnętrznych. Teraz też zajmuję się chorobami wewnętrznymi, z ukłonem w kierunku kardiologii, z której mam specjalizację.
Co Pani lubi robić w wolnym czasie?
Nie mam go zbyt wiele. Przez całe życie poświęcałam się pracy społecznej i zawodowej, w tym również dydaktycznej. Muszę się pochwalić, że miałam wspaniałych studentów, rekrutują się spośród nich wybitni lekarze i naukowcy. Poza tym mam rodzinę, teraz jestem już szczęśliwą babcią.
Ale gdy tylko mam chwilkę wolnego czasu, to czytam książki. Uwielbiam literaturę piękną i historyczną. Nieraz na czytanie tracę całą noc.
Muszę jednak przyznać, że działalność społeczna jest bardzo czasochłonna. Stowarzyszenie Lekarzy Polskich we Lwowie działa bardzo aktywnie. W ciągu 27 lat istnienia udało nam się zorganizować kilka dużych i udanych wydarzeń, w tym obchody 10-lecia i 20-lecia naszej działalności – odpowiednio w 2001 r. i 2011 r. W każdej z tych uroczystości wzięło udział ponad 300 gości – lekarzy z Polski i z całego świata, członków Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych. Ponadto, każdej z tych imprez towarzyszyła międzynarodowa konferencja naukowa, poświęcona najbardziej aktualnym problemom medycyny.
Największym zorganizowanym przez nas wydarzeniem były obchody jubileuszu 150-lecia Towarzystwa Lwowskiego Lekarskiego. Wydaliśmy z tej okazji książkę, która dokumentuje historię tej organizacji. Chcieliśmy w ten sposób upamiętnić wielkich polskich naukowców i lekarzy, którzy działali we Lwowie, a potem w związku z wojną światową część z nich działała i działa nadal w Polsce. Na tej uroczystości było obecnych ok. 800 osób, z czego ponad 400 z Polski i innych krajów świata. Zainaugurowaliśmy ją w Operze Lwowskiej, która mieści się w pięknym budynku.
Organizacja tego wspaniałego wydarzenia była możliwa dzięki patronatowi i wsparciu Senatu RP, Naczelnej Izby Lekarskiej, warszawskiej, krakowskiej, śląskiej i innych okręgowych izb lekarskich. Ogromna wdzięczność należy się prezesowi Okręgowej Izby Lekarskiej w Płocku dr. Jarosławowi Waneckiemu, który wspaniale i z wielkim poświęceniem organizował Galę Inauguracyjną w Operze. Wydanie jubileuszowej książki pt. „150 lat Towarzystwa Lwowskiego Lekarskiego” dofinansowała Poczta Polska. Moim pragnieniem jest możliwość kontynuowania w naszych realnych warunkach działalności Stowarzyszenia Lekarzy Polskich we Lwowie, wynikającej z patriotyzmu i pobudek serca.
Rozmawiała Urszula Piasecka