Dr Jolanta Szych: Pasja według mikrobiolog
Moją zasługą było systematyczne szkolenie diagnostów laboratoryjnych i wdrażanie nowoczesnych metod w rozpoznawaniu zakażeń pokarmowych. Jestem współautorką książki „Etiologia, obraz kliniczny i diagnostyka ostrych zakażeń i zarażeń przewodu pokarmowego oraz zatruć pokarmowych”. Jednak w osobistym odczuciu liczy się dla mnie to, że będąc bardzo dociekliwym diagnostą i mikrobiologiem, pomogłam wielu osobom w powrocie do zdrowia. To daje mi dzisiaj największą satysfakcję zawodową – mówi dr n. med. Jolanta Szych, laureatka Nagrody Zaufania Złoty OTIS w kategorii: dorobek życia w diagnostyce laboratoryjnej.
W pracy zawodowej zajmowała się Pani drobnoustrojami wywołującymi zakażenia i zatrucia pokarmowe, jak Salmonella, Shigella, pałeczki Escherichia coli, Listeria. Które z nich stanowią największe zagrożenie, a dla diagnostów laboratoryjnych wyzwanie?
Wszystko zależy od tego, o jakim okresie mówimy. Czterdzieści lat temu w Polsce bardzo dużo zakażeń wywoływały pałeczki Salmonella, których źródłem były głównie jaja i produkty żywnościowe pochodzenia zwierzęcego. Spadek liczby zakażeń przyniosły m.in. edukacja społeczeństwa i kontrola żywności. Jednak przyroda nie znosi pustki. W to miejsce pojawiły się inne drobnoustroje, np. pałeczki Campylobacter, które od dawna występują w Europie Zachodniej, gdzie uznaje się je za główną przyczynę bakteryjnych zakażeń przewodu pokarmowego, występują bowiem 2,5-krotnie częściej niż Salmonella.
W Polsce rutynowa diagnostyka w tym kierunku rozpoczęła się dopiero po 2005 r., przedtem takie badania wykonywano sporadycznie. Szkolenia, które przeprowadzaliśmy w Zakładzie Bakteriologii NIZP-PZH, rozpowszechniły tę diagnostykę, lecz w dalszym ciągu NFZ nie uwzględnił tego typu analizy w koszyku świadczeń, co skutkuje zbyt małą liczbą badań.
W latach 80. XX w. pojawiły się werotoksyczne (VTEC) pałeczki Escherichia coli (pałeczka okrężnicy) . W 2011 r. mieliśmy w Europie, USA i Kanadzie bardzo duże ognisko epidemiczne, wywołane przez szczep O104:H4. Zachorowało ok. 4 tys. osób, w tym ponad 50 zmarło, co postawiło na nogi służby sanitarne na całym świecie. Ponieważ w przypadku podejrzenia zakażenia VTEC diagnostyka musi być specjalnie ukierunkowana, należało przeprowadzić szkolenia diagnostów laboratoryjnych. Na szczęście obecnie te zakażenia są rejestrowane rzadko, choć z pewnością nie wszystkie pozostają wykryte. Czwartym drobnoustrojem, który niesie potencjalne zagrożenie oraz trudności w pracy diagnostycznej, są pałeczki Yersinia enterocolitica oraz Yersinia pseudotuberculosis.
Uczestniczyła Pani w wykryciu pierwszego zakażenia Yersinia enterocolitica 1B/O:8 tzw. bioserotypu amerykańskiego. Mówiło się nawet o epidemii tego typu zakażenia. Jak do tego doszło?
Rzeczywiście, mieliśmy przez pewien czas epidemię tego zakażenia. Zwykle źródłem zakażenia Yersinia enterocolitica 1B/O:8 jest mięso, głównie wieprzowe, poddane nieprawidłowej obróbce termicznej, lub zanieczyszczona woda. W efekcie ich spożycia pojawia się biegunka, a nawet zakażenie krwi, ropnie narządowe lub rzekome zapalenie wyrostka robaczkowego. Przebieg zakażeń często jest ciężki.
Przed 2004 r. zakażenie Y. enterocolitica 1B/O:8 opisano tylko raz w Niemczech. Poza tym nie było znane w krajach Europy. Było charakterystyczne dla USA, dlatego mówiło się o amerykańskim serotypie. I nagle trafiła do nas próbka materiału pacjentki z marskością wątroby i ropniem węzłów krezki jelitowej. Przy bliższym rozpracowaniu materiału okazało się, że zakażenie wywołała Y. enterocolitica bioserotypu 1B/O:8. Później pojawiły się kolejne zakażenia, co wzbudziło duże zainteresowanie wśród naukowców w Europie. Oprócz tego, że wykrywaliśmy i badaliśmy wspomniane szczepy wyhodowane z różnych materiałów klinicznych, podjęliśmy próbę określenia stężenia przeciwciał u zakażonych osób oraz u pacjentów mających objawy jersiniozy pozajelitowej. Okazało się, że wraz ze wzrostem zakażeń wykrywanych w kale zaczęła rosnąć liczba osób, u których wykrywaliśmy w surowicy znamienne stężenie przeciwciał dla Y. enterocolitica 1B/O:8. Zdiagnozowano kilkaset przypadków. Badając wyhodowane szczepy szczegółowymi metodami biologii molekularnej, doszliśmy do wniosku, że mamy prawdopodobnie do czynienia z tzw. ogniskiem rozproszonym – drobnoustroje izolowane były od pacjentów z całej Polski, ale pochodziły prawdopodobnie z jednego, nieokreślonego niestety źródła i rozprzestrzeniły się po kraju. Obecnie diagnozowane są pojedyncze przypadki, ale – jak wiemy z doświadczenia choćby po koronawirusie – epidemie wygasają, po czym znów wracają. Dlatego diagności laboratoryjni powinni być czujni i dociekliwie badać próbki materiału pod kątem wspomnianych drobnoustrojów.
Uczestniczyła Pani w opracowaniu wielu szybkich testów diagnostycznych, które znalazły zastosowanie nie tylko w Polsce. Czy wszystkie stanowią wsparcie w pracy diagnosty?
Nie tylko ja zajmowałam się opracowaniem nowych testów, uczestniczył w nich cały zespół. Nie wszystkie testy weszły do powszechnego użytku, część wspomaga pracę zakładu. W laboratoriach najczęściej wykorzystywany jest test lateksowy do wykrywania antygenów pałeczek Salmonella, Shigella czy werotoksycznych pałeczek E. coli. Inne nie przetrwały próby czasu, zmienił się też profil i zadania zakładu, w którym pracowałam.
Za swoje nietuzinkowe zaangażowanie, inicjatywy została Pani uhonorowana Nagrodą Zaufania Złoty OTIS. Który z elementów Pani pracy zasługuje na to szczególne wyróżnienie?
Moją zasługą było systematyczne szkolenie diagnostów laboratoryjnych i wdrażanie nowoczesnych metod w rozpoznawaniu zakażeń pokarmowych. Napisałam aktualne do dzisiaj rekomendacje na ten temat. Jestem współautorką książki „Etiologia, obraz kliniczny i diagnostyka ostrych zakażeń i zarażeń przewodu pokarmowego oraz zatruć pokarmowych”. Ma ona nadal istotne znaczenie w pracy analitycznej. Jednak w osobistym odczuciu liczy się dla mnie to, że będąc bardzo dociekliwym diagnostą i mikrobiologiem, pomogłam wielu osobom w powrocie do zdrowia. To daje mi dzisiaj największą satysfakcję zawodową.
Rozmawiał: Ryszard Sterczyński