fot. arch.
Prof. Paweł Bogdański: Otyłość to przewlekła choroba z wieloma konsekwencjami klinicznymi
Rozmowa
z prof. Pawłem Bogdańskim, specjalistą chorób wewnętrznych i hipertensjologii,
kierownikiem Katedry Leczenia Otyłości, Zaburzeń Metabolicznych i Dietetyki
Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Należymy
do najbardziej otyłych narodów w Europie, zresztą na tle świata też pod tym
względem nie wyglądamy najlepiej. I najszybciej w Europie przybieramy na wadze.
Nadwagę ma już 3 na 5 dorosłych Polaków, co czwarty jest otyły. Przybywa
otyłych dzieci. Epidemia otyłości?
Tak jest, chorych na otyłość przybywa
dramatycznie. Mówię „chorych”, bo otyłość to przewlekła choroba, z wieloma
konsekwencjami klinicznymi, groźnymi powikłaniami, których liczba sięga aż ok.
200! Dla przykładu: podwyższona masa ciała do poziomu BMI 35 kg/m2 aż
90-krotnie zwiększa ryzyko cukrzycy typu 2, a 50 proc. przypadków nadciśnienia
tętniczego ma związek z otyłością. Inny przykład – 70 proc. wszystkich
przypadków wymiany endoprotezy stawu kolanowego to skutek otyłości. Otyłość
może być także przyczyną niektórych rodzajów nowotworów. Na kilka milionów
nowotworów rozpoznawanych każdego roku w Europie ponad 100 tys. powstaje wyłącznie
wskutek otyłości. I takie przykłady można jeszcze długo mnożyć. A ryzyko zgonu
osoby z BMI powyżej 40, czyli z rozpoznaną otyłością śmiertelną, wzrasta co
najmniej 3-krotnie.
Tymczasem
większość, a nawet zdecydowana większość osób uważa, że otyłość to nie jest
żadna choroba, tylko taka przypadłość, może taka „uroda” albo „defekt kosmetyczny”,
a już na pewno nic, co mogłoby zagrażać życiu.
To absolutnie błędne myślenie. Zaledwie
12 proc. Polaków postrzega otyłość jako chorobę, bardzo poważną, z bardzo ciężkimi
powikłaniami, powodującą, że osoba nią dotknięta może stać się przedwcześnie
niepełnosprawna i nawet przedwcześnie umrzeć. Przewiduje się, że w Polsce do
2050 roku długość życia z powodu otyłości skróci się o mniej więcej cztery
lata. Szczególnie dramatycznie ten problem wygląda u dzieci i młodzieży. Polska
zajmuje 5. miejsce na świecie pod względem liczby dzieci z nadwagą. Warto
podkreślić, że w przypadku takiego dziecka wiąże się z 18-krotnym zwiększeniem
ryzyka wystąpienia u niego otyłości jako osoby już dorosłej. Polskie dzieci
należą do grupy najszybciej tyjących w Europie.
O tym, że o otyłości nie myślimy jak o
chorobie, świadczą chociażby badania przeprowadzone niedawno w USA. Wynika z
nich, że otyłość jako choroba rozpoznawana jest dopiero po pięciu latach
kontaktu pacjenta z ochroną zdrowia! Oznacza to, że osoba otyła chodzi do
lekarza pięć lat, zanim usłyszy diagnozę: Choruje pan/pani na otyłość!
Ale
odpowiedzialność za taki stan rzeczy spada nie tylko na pacjenta, również na
lekarza.
Oczywiście. Jest to choroba
cywilizacyjna i, przynajmniej w minimalnym zakresie, powinien znać się na niej
każdy lekarz. Zmierzyć, zważyć pacjenta, przeprowadzić wywiad, skierować na
podstawowe badania, pokierować dalej, np. do poradni zaburzeń metabolicznych,
poradni dietetycznej, do specjalisty, który zajmuje się leczeniem otyłości.
Takiego, który tak długo będzie szukał przyczyny, aż ją znajdzie i zaproponuje
odpowiednie leczenie. Bo otyłość może być przyczyną licznych schorzeń, a także być
spowodowana innymi zaburzeniami i chorobami albo leczeniem. Pacjent może być
predysponowany genetycznie, epigenetycznie, może mieć problemy z masą ciała w
wyniku stosowanej farmakoterapii lub chorować na niedoczynność tarczycy. Nie
tylko styl życia jest odpowiedzialny za występowanie otyłości. Pamiętajmy, że w
każdej sytuacji modyfikacja stylu życia wymaga oceny i korekty, a choroby i
zaburzenia powinny być leczone zgodnie z rekomendacjami.
Z
tym stylem życia jest u nas fatalnie, wystarczy się rozejrzeć.
Istotnie, a pokus nie brakuje. Tu
pączkarnia, tam pączkarnia, wszędzie programy kulinarne. Nie chodzi o to, żeby
ich nie było, ale żeby tak łatwo nie ulegać pokusom.
Czy
teraz będzie jeszcze gorzej, ze względu na izolację wynikającą z ograniczeń
pandemicznych?
Już jest gorzej. Przeciętnie zdrowy
Polak przytył podczas pandemii ok. 2 kg, a Polak chorujący na otyłość – ok. 3
kg. A pandemia jeszcze trwa… Co istotne, i to już zostało dowiedzione, osoby
chorujące na otyłość częściej umierają na COVID-19, łatwiej się zakażają SARS-CoV-2
i sam przebieg zakażenia jest w ich przypadku dużo gorszy. Ryzyko konieczności
hospitalizacji wzrasta u nich o 113 proc., ryzyko hospitalizacji na oddziale
intensywnej terapii o 74 proc., a zgonu o 48 proc. Pandemia jeszcze bardziej
obnażyła fakt, że otyłość to nie defekt kosmetyczny czy niezadowalający wygląd
lub zaburzenie zachowania, ale poważna choroba. Osoby chorujące na otyłość potrzebują
profesjonalnej pomocy.
Tylko
jak i gdzie jej szukać, skoro, jak Pan już wspomniał, nie jest to łatwe…
Czasami istotnie trzeba się nachodzić i
naszukać, a jak już się znajdzie, to może się okazać, że pomoc wcale nie jest
fachowa. Poza tym niektórzy myślą sobie, że walka z otyłością polega tylko na
odchudzaniu, co jest kolejnym mitem. Tu chodzi o leczenie, a nie odchudzanie. Zmiana
stylu życia ma oczywiście ogromne znaczenie i czasami wystarcza, ale często
trzeba sięgnąć po metody farmakologiczne, a niekiedy, jeśli i one nie pomagają,
po zabiegi chirurgiczne.
W leczeniu otyłości konieczne są zmiany
systemowe, takie, które stanowiłyby drogę zaczynającą się od podstawowej opieki
zdrowotnej, a dalej byłby to już kompleks działań. Tak działają niektóre
ośrodki prywatne, ale do nich mają dostęp tylko nieliczni chorzy.
W ten system powinna być też wpisana
edukacja, nie tylko pacjentów, ale i lekarzy. To od niej należałoby zaczynać.
Świadomy chory na pewno nie podejmie pochopnie decyzji i nie kupi sobie
reklamowanych w mediach suplementów, które w tydzień mają mu zapewnić utratę
nadmiernych kilogramów. Nie będzie stosował pseudomedycznych rad wyczytanych w
internecie, bo będzie wiedział, jakie mogą z tego wynikać zagrożenia.
A świadomy problemu lekarz, widząc
pacjenta chorującego na otyłość, będzie wiedział, jak mu pomóc, gdzie go
skierować.
Stworzenie systemu pomocy dla chorych na
otyłość to z pewnością ogromne wyzwanie, nie tylko dla ochrony zdrowia. Jednak
jestem przekonany o opłacalności stworzenia takiego systemu, zarówno w
kontekście indywidualnym, jak i społecznym.
Rozmawiała
Bożena Stasiak