Arch. WUM
Prof. Wiesław Wiktor Jędrzejczak: W liczbie dawców szpiku możemy się równać z mocarstwami
Rozmowa
z prof. Wiesławem Wiktorem Jędrzejczakiem, długoletnim szefem Katedry i Kliniki
Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych WUM w Warszawie, b. krajowym
konsultantem w dziedzinie hematologii.
Czy
wie Pan, że mówią o Panu „rewolucjonista”? Chodzi oczywiście o Pana działania
związane z medycyną, a konkretnie hematologią. Pierwsze w Polsce udane
przeszczepienie szpiku kostnego od dawcy rodzinnego, pierwsze przeszczepienie
autologiczne. To faktycznie osiągnięcia na miarę rewolucji. Jak się Pan czuje
jako rewolucjonista?
Z tymi osiągnięciami czuję się bardzo
emocjonalnie związany, choć po drodze i później było jeszcze sporo innych.
Zawsze szły one dwutorowo – jeden tor to osiągnięcia kliniczne, drugi –
badawcze. Jeśli chodzi o ten pierwszy przeszczep, który miał miejsce w 1984 roku,
to, jak zapewne zwykle bywa przy wszelkiego rodzajach pierwszych, innowacyjnych
działaniach, temu wydarzeniu towarzyszyło wiele emocji. I ja, i cały mój zespół
lekarzy z Wojskowej Akademii Medycznej bardzo to przeżywaliśmy, obciążenie
psychiczne było ogromne. Biorczynią była 6-letnia Ola, obciążona chorobą
genetyczną Diamonda-Blackfana, powodującą brak krwinek czerwonych. Ola miała w
związku z tym już 60 przetoczeń krwi i zaczęła się u niej rozwijać marskość
wątroby. Przeszczepienie szpiku to była dla niej ostatnia szansa. Dawczynią
była jej zdrowa siostra.
Emocjom
związanym z samym zabiegiem towarzyszyły jeszcze inne, całkiem niespodziewane,
wówczas dramatyczne. Dziś mogą się wydawać wręcz kabaretowe.
Takim momentem – i absolutnie nie było
nam wtedy do śmiechu – było wkłucie do dziewczynki, kiedy to naraz… rozleciała
się igła. Składała się ona z rurki i uchwytu. Rurka została w ciele dziecka, a
uchwyt w mojej dłoni. Na szczęście w trudnych sytuacjach nie tracę głowy.
Spytałem, czy jest gdzieś w pobliżu hydraulik i czy może pożyczyć mi
kombinerki. Znalazły się, pielęgniarka podała mi je przez chustę i wyjąłem tę
część z ciała.
Przeszczepienie
się udało, Ola wyzdrowiała. Kolejne przeszczepienia, nie zawsze zakończone
sukcesem…
Pacjenci umierali wówczas nie tyle z
powodu odrzucenia przeszczepu, ile dlatego, że kwalifikowaliśmy do nich bardzo
ciężko chorych, znajdujących się praktycznie na granicy życia i śmierci. Z biegiem
czasu sukcesów jednak przybywało. Przeszczepienie szpiku kojarzy się
powszechnie głównie z białaczkami, ale jest ponad siedemdziesiąt pięć różnych
chorób, w których ta metoda ratuje życie, m.in. w schorzeniach
autoimmunizacyjnych. Klinika, którą przez wiele lat kierowałem, jako druga na
świecie, a pierwsza w Europie, zaczęła stosować przeszczepianie szpiku w
cukrzycy typu 1.
Podobno
o tym, żeby zajmować się przeszczepianiem szpiku, myślał Pan jeszcze przed
studiami.
To właśnie było powodem, dla którego wybrałem
medycynę. Byłem wówczas pod wrażeniem prof. Georgesa Mathe z Francji, który
przeszczepiał szpik ofiarom awarii jądrowej w Jugosławii w latach 60. ub.
wieku. Moja droga do hematologii i przeszczepień nie była jednak tak prosta,
głównie dlatego, że na WAM nie było kliniki hematologicznej.
Zanim
zajął się Pan przeszczepianiem szpiku, leczył Pan chorych na raka płuca – i
jako jeden z pierwszych w Polsce (choć niewykluczone, że jako pierwszy) metodą
uznaną za, jakżeby inaczej, rewolucyjną.
Tym chorym podawałem duże dawki
cytostatyków, jednocześnie badając kinetykę zmian we krwi podczas terapii.
Miałem ogromną satysfakcję, kiedy poważne zagraniczne czasopisma naukowe, takie
jak „Strahlentherapie” czy „Haematologica” publikowały wyniki moich badań.
Na
Pana działalność kliniczną, a i badawczą również, nie bez wpływu pozostawał staż w renomowanych
ośrodkach amerykańskich. I znowu muszę to powiedzieć: robił to Pan jako
pierwszy.
Istotnie, byłem pierwszym oficerem
Ludowego Wojska Polskiego, który pojechał na stypendium naukowe do ośrodka
badawczego Marynarki Wojennej USA. Poznawałem tam m.in. techniki hematologii
doświadczalnej, wykonywałem badania na komórkach macierzystych myszy i
przeszczepienia u tych zwierząt. To była praca w „Science”. Potem był jeszcze
jeden wyjazd, podczas którego udało mi się wyjaśnić mechanizm powstawania
osteopetrozy, choroby polegającej na braku szpiku, co, jak się okazało, było
spowodowane brakiem cytokiny, czyli czynnika regulującego powstawanie komórek.
To odkrycie zostało opublikowane w „Journal of Experimental Medicine” i był to
pierwszy w medycynie przypadek choroby o takim mechanizmie powstawania.
Jest
Pan laureatem Nagrody Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej, za prace na temat
molekularnych i komórkowych mechanizmów powstawania krwi, został Pan uznany za
najbardziej wpływową osobę polskiej medycyny w 2017 roku, w 2003 roku otrzymał
Pan Medal Jędrzeja Śniadeckiego Polskiej Akademii Nauk – to tylko przykłady
licznych wyróżnień, którymi był Pan honorowany. Ponadto jest Pan autorem lub
współautorem ponad 30 książek i 300 prac naukowych. Lekarz, naukowiec, a przede
wszystkim niezwykle ciepły człowiek. Powiedział Pan kiedyś: „Mam zawód, który
polega między innymi na tym, że muszę się konfrontować z nieszczęściem”. Z
tego, co wiem, pacjenci, jak również ich rodziny, uwielbiali Pana. Kierując
Katedrą i Kliniką Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych CSK WUM,
napatrzył się na wiele nieszczęść, ale też doświadczał Pan wielu satysfakcji.
Jak dziś ocenia Pan stan polskiej hematologii, a szczególnie hematoonkologii?
Kiedy Narodowy Instytut Zdrowia
Publicznego podsumował wyniki leczenia onkologicznego w Polsce na tle wyników z
innych krajów europejskich, można było się załamać. Nasz kraj znalazł się na
szarym końcu. Ale w leczeniu białaczek jesteśmy wśród krajów najbardziej
rozwiniętych. W liczbie dawców szpiku mamy drugie miejsce w Europie, czwarte na
świecie. To jest powód do satysfakcji. Pod tym względem możemy się równać z
mocarstwami. Za sukces ostatnich dwudziestu lat uważam to, że przeszczepienia
szpiku stały się powszechniejsze, że, jeśli można tak powiedzieć, „zbłądziły
pod strzechy”. Dążyłem do tego przez te wszystkie lata, pełniąc funkcję krajowego
konsultanta – i udało się.
Dziś, nie pełniąc funkcji
administracyjnych, staram się nadal wspierać rozwój hematologii i
przeszczepiania szpiku w Polsce. Zawsze chętnie służę swoim doświadczeniem i
wiedzą.
Rozmawiała
Bożena Stasiak